Chciałabym z ramienia...




Chciałabym z ramienia dojrzeć ułomności
i że próbowałam już na każdy temat... 
A wątpliwe próby ówczesnych linijek
spaliłam w klasycznym rytmie oburzenia.

Żaden ze mnie Norwid – nie „Do potomności”.
Nocą? W stylach strofy i w spójności słowa.
A dniem nikną kunszty, kwestie, koneserstwa;
czekać... Jeszcze wzejdzie nowa nocka młoda.

Tak stawałam tyłem, wypraszałam gości,
co z ust wnet dekadę darli się na afisz...
A, aby przypomnieć wreszcie ich tragedie,
ściska dziś tak mocno i piekli! I nagli!

Nie pamiętam, jaką wersy miały barwę
(pamięć nie ta sama i nie te mądrości),
a ja tylko tęsknię za swym dorastaniem –
chciałabym z ramienia dojrzeć ułomności.