Jutra

Gdzieś między trzecią a czwartą
piszę, bo sen się nie trzyma,
ty leżysz tuż obok, spokojnie,
nie wiedząc, że słowem zaklinam.

Wspominasz mi często o głodzie,
że ginę, że nadal, że z czasem
mnie jeszcze mniej, że się boję
i nie wiesz ty – już wie papier.

Wspominasz mi zwykle o jutrze,
gdy wdechy bliskie są utrat,
odprężam się w pół, nie udawszy.
Chcę jutro, choć boję się jutra.

Jutra to bliskie przyszłości,
więc palmy się prosto jak świeca
tak samo jak dziś i jak wczoraj
– codziennie potrzeba nas wzniecać.

Tak palmy się prosto, bo jutra
od dzisiaj nie różnią się niczym.
Dopóki się knoty tlą razem,
nie boją się z pojutrza zniczy.

Zaklinam dziś w noc, by się skłonić:
najprostsza ta proza, lecz zdrowa.
Oddycham. Ja płonę nareszcie!
To w końcu jest jutra budowa.