Nasza trajektoria

Nie mów mi znowu,
że niczego nie masz.
I nie uciekaj, i nie zapominaj.
Razem na spacery prawie po kosmosie,
gdzie dzień i noc cała płyną jak godzina.

Zmarnowałam tyle
czasu do tej pory.
Liczyłam obłoki i na cud liczyłam.
Nic się nie rozwiąże samo bez powodu.
Gdzie się kończy stare – tam nowe zaczyna.

Napisałam wierszyk
poskładany z wczoraj,
z dzisiaj, i jeszcze z jutra gdybanego.
Jest o samotności w za szerokiej bluzie.
Wódka do herbaty? Nie ma tego złego.

Mówisz o prostocie.
Pewnie nie uwierzysz,
ale mi nie trzeba do przesady wiele.
Dziwne? Tak, bo przeszłość wskazuje inaczej.
To nie moja bajka. Nie było w niej ciebie.

Ile jeszcze trzeba
mijać się bez słowa?
Ile jeszcze płacić, gdy nie czuję winy.
Razem na spacery prawie po kosmosie...
Sami po wertepach z tchórzostwa przyczyny.